Skocz do zawartości
Centrum gier Lion Project

Początki książki


Andriel

Rekomendowane odpowiedzi

Nie wiem, czy jest to odpowiednie miejsce na zamieszczanie czegoś takiego, ale skoro twórczość to twórczość. A to nadal w sumie można by nazwać opowiadaniem, bo jest stosunkowo krótkie i te rozdziały są śmiesznie podzielone :) Proszę o ocenę ;) Oraz jak ktoś coś widzi, co mógłbym zmienić to również proszę pisać ;)

 

Rozdział 1
 
 
  Ithil siedział na krześle w Sali, słuchając kolejnego wykładu mistrza Ostena. Był to człowiek o piegowatej twarzy, lekko otyły z siwymi włosami na głowie. Był ubrany w czarne szaty, które nosili mistrzowie w uprawianiu magicznej sztuki wojennej, znający się na każdego rodzaju dziedzinie sztuki magicznej. Po wykładzie, jak zwykle ubrał się ciepło i wyszedł do domu. Tutaj zima panowała przez dziewięć miesięcy, więc każdy powrót do domu równał się z tym, że chłopiec był przemarznięty i mokry. Kraj w którym mieszkał nazywał się Arania. Droga do rodzinnej wioski prowadziła przez  gęsty las, w którym żyły dzikie zwierzęta. Wieś oddalona była o parę kilometrów, więc Ithil szedł do niej zwykle pół godziny.  Las kończył się dwa kilometry od miejsca zamieszkania.  Chłopiec, stojąc na skraju  lasu, zauważył swoją wioskę. Leżała ona w małej dolinie , przez którą płynął wartki potoczek, omijający wioskę o kilka metrów. Na wzgórzu ,rozciągał się las, podobny trochę do tego, z którego wyszedł.  Ruszył w dalszą drogę. 
                                            
***
 
Wchodząc do wsi, chłopiec zauważył wystraszone i smutne twarze. Ludzie przemykali jak najprędzej z jednego miejsca w drugie i szybko udawali się do domów. Ithil przeszedł jeszcze kilkanaście metrów i dotarł do swojego domu. Gdy wszedł,  zaskoczył go widok płaczącej matki przy stole. Gdy go zobaczyła, zerwała się szybko z krzesła,  podbiegła ku niemu i złapała w objęcia.
- Jak dobrze, że ci się nic nie stało, tak się martwiłam!- zawołała matka lekko szlochając na jego ramieniu. – Jak się cieszę!
Matka Ithila uchodziła za piękną kobietę, miała smukłą sylwetkę i wydatne krągłości. Miała śliczną cerę, długie blond włosy , niebieskie oczy i zawsze uśmiechniętą twarz. Lecz teraz była smutna i płakała co do niej zupełnie nie pasowało. 
- Co się stało?- zapytał Ithil – Gdzie moja siostra i gdzie ojciec?
Elia, gdyż tak nazywała się matka Ithila, jeszcze bardziej zaczęła płakać i posmutniała.
- Twój ojciec zaraz wróci. –odrzekła Elia 
- A gdzie moja siostra? Gdzie Anja?- dopytywał się Ithil, który zaczynał coś podejrzewać.
- Zabrali ją Ottowie- jego matka wręcz to wykrzyczała. – Musisz  stąd uciekać, jak najszybciej, oni zaraz tu wrócą! Już, uciekaj! 
Lecz w tym momencie usłyszeli wrzaski ludzi , stukot butów i odgłos wypowiadanych zaklęć.
 –Schowaj się! Szybko!- wrzeszczała.
Ithil nie wiedział co począć, puścił matkę i pobiegł do piwnicy. Odsunął drzwiczki, wszedł i zamknął je za sobą, wyglądając przez szparę co się dzieje w domu.  Nagle drzwi się otworzyły i weszła do pokoju odziana na czarno postać. Głowę zakrywał kaptur ,a ręce były w czarnych rękawicach. Spojrzał na kobietę , która teraz kuliła się koło stołu. Jakaś niewidzialna siła podniosła ją do góry. Człowiek odezwał się tubalnym i groźnym głosem. 
-Gdzie on jest?- powiedział
-Kto?- zapytała piskliwym i przerażonym głosem.
Odpowiedz kobiety najwyraźniej mu się nie spodobała gdyż złapała się za szyję i zaczęła się dusić. Z pewnością  człowiek w kapturze używał magii. Po chwili kobieta wydała ostatnią konwulsję i padła martwa na ziemię. Chłopiec siedzący w piwnicy,  cicho krzyknął.
-Czyli tu jesteś- powiedziała po cichu postać. – Znajdę cię.  W tym samym momencie do domu wpadł posłaniec. 
-Xadyusie , musimy się wynosić, magowie królewscy nadchodzą! 
Postać w kapturze rozejrzała się po domu i na twarzy wypełzł jej uśmieszek. Chłopiec usłyszał w głowie szept: ,, Tym razem ci się udało’’. I wyszli.
 
Rozdział 2
 
 
Ithil był całkowicie zszokowany. Co to był za głos? Wstał i otworzył drzwiczki. Wszedł do pokoju i natychmiast pobiegł do martwej matki. Nie wiedział co robić. W pewnym momencie w drzwiach stanął wysoki mężczyzna w czerwonych szatach z godłem na lewej piersi. Był to królewski mag. Podszedł do chłopca. Miał zielone oczy. Lekko rozczochrane włosy i zmartwioną twarz. Widać było po jego rysach , że rzadko się uśmiechał. 
-Chłopcze, jak się nazywasz? – powiedział spokojnym głosem człowiek.
-Mam na imię Ithil, a pan? – wykrztusił z siebie chłopiec, nadal roztrzęsionym głosem.
-Jestem Ebsael-  Odrzekł- pójdziesz ze mną? Zaopiekujemy się twoją mamą, nie martw się. 
-A gdzie mamy iść?- odrzekł, już bardziej opanowany.
Mężczyzna spojrzał się na niego i lekko się uśmiechnął. Powiedział po chwili spokojnym głosem:
-W bezpieczne miejsce-  wyszeptał patrząc chłopakowi prosto w oczy. 
Nie było w nich ani pogardy,  ani strachu ani jakiegokolwiek uczucia. Była w nich totalna pustka, jakby ten człowiek nie przejmował się tym co się stało i nie zwracał na nic najmniejszej uwagi. Ithil nie zastanawiał się dłużej, tylko wstał i wyszedł razem z magiem. W głowie chłopaka nadal panował mętlik i zarazem strach przed tym co się wydarzyło. Miał on  16 lat i nie przejawiał zbytniego zainteresowania sztukami magicznymi tylko raczej walką wręcz lub strzelaniem z łuku. Idąc tak między domami, Ithil patrzył na wszystkich ludzi leżących na ziemi. Bał się zobaczyć jedyną osobę , która mu pozostała, martwą. Gdy Ithil nabierał coraz większej pewności , że ojciec jeszcze żyje, zobaczył ledwie utrzymującą się na nogach postać. Z daleka wyglądała jak jego ojciec. Przypominała go z budowy ciała i wzrostu. Podchodząc bliżej ujrzał swojego ojca, który nie stał o własnych siłach na nogach tak jak mu się na początku wydawało. Jego ojciec był nabity na kamienną skałę wychodzącą z ziemi. Widok był okropny. Z ciała ojca, po skale spływała czerwona posoka. To była krew. Mnóstwo krwi.  Coś w nim pękło. Nagle poczuł gniew połączony z nienawiścią i chęcią zemsty. Ithil poprzysiągł sobie , że odnajdzie tego co zabił jego rodzinę i pomści ich śmierć. 
-Ithil, chodź już. Nie patrz na to.- powiedział Ebsael stojący obok niego.
-Dobrze, chodźmy.- odrzekł, lecz nie udało mu się ukryć drżenia jego głosu i nuty gniewu.
-Zaraz przyjedzie powóz i nas stąd zabierze.- Szepnął mu do ucha.
Szli jeszcze jakieś 10 minut kiedy pojawiła się kareta. Była cała czerwona z herbem na drzwiczkach. Ithil wszedł do niej a zaraz po nim Ebsael. Gdy już się usadowili, Ebsael dał znak woźnicy że może jechać. 
-Lepiej się prześpij, przed nami długa droga.- Wymamrotał 
-Gdzie jedziemy? Myślałem ,że jedziemy do pałacu.- Odpowiedział nieco zaskoczony.
Na to Ebsael tylko się uśmiechnął i odwrócił głowę. 
-Idź spać- wybełkotał
-Dobrze, już dobrze.- wycedził lekko poirytowany , wiedząc , że i tak nie zaśnie po dzisiejszych wydarzeniach. 
Mimo to po pół godziny udało mu się zasnąć. Jechali tak przez dobrych kilka godzin. Przejeżdżali przez lasy, wioski i małe miasteczka. Nagle wjechali do jednego z większych miast i powóz zaczął podskakiwać na nierównościach. Chłopiec obudził się zdezorientowany. Wiedział , że musieli długo jechać gdyż był już świt. Po obu stronach drogi były różne budynki. Jeden większy , drugi mniejszy. Niektóre były całkiem malutkie. Wszystkie były z kamienia. Wóz po kilku minutach chybotania wjechał na równiejszą drogę. Przed nimi ukazał się duży budynek, otoczony murem w którym była brama. Stało przy niej czterech strażników a na  murach chłopiec dostrzegł kuszników. Powóz się zatrzymał. Podszedł do nich jeden ze strażników. Spojrzał tylko przez szybę i kazał podnieść wrota. Wóz przejechał jeszcze kilkanaście metrów i zatrzymał się na dobre.  
-Dojechaliśmy?- zapytał Ithil
-Tak , wysiadaj.- Odpowiedział.
Ithil wyszedł z karety i poczuł że w powietrzu rozchodzi się piękny zapach kwiatów. Podszedł do niego pewien młodzieniec w białych szatach i poprosił aby poszedł za nim. Usłuchał go. Udali się do Sali jadalnej, wywnioskował po obrusach na stołach i porcelanowych talerzach. Młodzieniec poprowadził go jeszcze koło kilku stołów i usadził na jednym z miejsc. 
-Poczekaj tutaj, zaraz przyjdzie mistrz Ebsael. Potem będzie śniadanie.
I wyszedł. Ithil siedział sam, rozglądając się po Sali. Ściany były zdobione freskami. Gdzieniegdzie stały rzeźby i popiersia sławnych magów królestwa. Z sufitu zwisały kryształowe lampiony. Wnętrze było bogato zdobione i piękne. W pewnym momencie do Sali weszło kilka osób z tacami i zaczęło rozstawiać je na stołach. W powietrzu uniósł się miły aromat potraw. Po dość długim czasie , przyszedł wreszcie Ebsael. Usiadł koło Ithila i skinął na służących aby przynieśli potrawy na stół. Po chwili przed nimi pojawiła się pieczona świnia, kurczak, kawior, ryby, różne owoce i wiele innych potraw które Ithil pierwszy raz widział na oczy.  Ithil spojrzał najpierw na potrawy a potem na Ebsaela. Nie wiedział jak jeść tego typu potrawy gdyż nie było ich na to stać. Zwykle jedli mięso z zająców, wiewiórek i z tego co ojciec zdołał upolować w lesie . Czasami także przyniósł trochę jagód lub malin. 
-Jak sądzę nie umiesz jeść sztućcami , mogę pomóc ci nałożyć to co chcesz i będziesz jadł palcami. W porządku?- zapytał Ebsael
-Nie umiem ale jakoś sobie poradzę- odrzekł urwawszy nogę kurczakowi. Ebsael spojrzał na niego i się roześmiał. Zaczęli jeść. Po pół godziny najedli się i wstali od stołu. Ebsael poszedł wraz z Ithilem do jego pokoju. 
-Możemy porozmawiać?- Zapytał Ithila 
-Tak, a o czym?- rzekł Ithil
-Czy będąc wtedy w domu kiedy Ottowie zaatakowali, wydarzyło się coś co cię zaniepokoiło?- zapytał
Ithil zastanawiał się chwilę nad odpowiedzią i lekko skinął głową potwierdzając.
-Co takiego?- odrzekł lekko zainteresowany
-W pewnym momencie gdy jeden z nich odkrył moją obecność w pokoju, wszedł do domu posłaniec i powiedział, że się zbliżacie. I wtedy usłyszałem głos w mojej głowie. Mówił: ,, Tym razem ci się udało…” no i wyszli.
-Głos powiadasz… Dziękuję- Wstał i powoli udał się do drzwi
-Nie powiesz mi co to było?- zapytał zdenerwowany chłopak. Na co Ebsael tylko się uśmiechnął i wyszedł. Ithil został sam w pokoju myśląc nad kolejnymi pytaniami które mu się nasuwały. ~Co to takiego jest , że nie chce mi powiedzieć~ . Ithil nie wiedział co ma robić. Nie było w tym pokoju prawie nic. Było tylko parę regałów z książkami. Podszedł i wziął jedną z nich. Nazywała się : ,, Księga Sztuk Paraliżujących”  Zaczął lekturę. Niewiele z niej rozumiał. Było w niej wiele dziwnych pojęć takich jak poziom mocy, kula magazynująca , spadek kontroli mocy i wiele innych. 
-Widzę że cię zainteresowała- powiedział lekko rozbawiony. Chłopiec upuścił wystraszony książkę. 
-Przep..przepraszam, nie powinienem,- wyszeptał szybko i odłożył książkę na miejsce. 
-Nie masz za co przepraszać, nic dziwnego że cię zainteresowała. Jak chcesz możesz ją czytać i każdą inną książkę w tym pokoju. Teraz będziesz tutaj mieszkał, służący przyniesie świeże ubrania, stolik i łóżko.  
-Nie chcę tu być, chce wrócić do domu.
-Nie możesz tam wrócić, z jakiegoś powodu Ottowie cię szukają ale nie wiem dlaczego. Ottowie , jest to jedna z prastarej dynastii magów. Powstali wiele wieków temu  i cały czas są tak samo potężni , a co najgorsze , jak coś postanowią , to nie odpuszczają. Jeśli tam pójdziesz, zabiją cię. Czy mógłbym na chwile dotknąć twojej głowy?- zapytał Ebsael
-Dlaczego? Nic mi nie wyjaśniasz. Chce wiedzieć co to był za głos, w mojej głowie. – wykrzyczał zdenerwowany Ithil
-Jeśli pozwolisz to może ci wyjaśnię, ale nic nie potrafię stwierdzić bez tego- stwierdził Ebsael
-Dobra, ale powiesz mi potem- burknął zdenerwowany.
Ebsael podszedł do niego i lekko dotknął skroni Ithila. Zamknął oczy i o to samo poprosił Ithila. 
~Wyobraź sobie drzwi i otwórz je, w ten sposób wpuścisz mnie do swojego umysłu.~
Zrobił to co mu powiedział. Na początku nie mógł sobie wyobrazić ale w końcu mu się udało. Poczuł jak coś ,,wchodzi” w głąb jego umysłu. Po chwili to ,,coś” z niego wyszło. Ebsael był wyraźnie zszokowany . Wyszedł prawie w biegu z tego pokoju.
 
***
 
 
Ebsael biegł szybko do pokoju Arcymistrza. Wybiegł z budynku i ruszył do małej chatki na skraju lasu. Zapukał. Po chwili usłyszał głos: ,,Wejść”.  Otworzył drzwi i wszedł do środka.  W środku było łóżko, regał z książkami i mały stoliczek z dwoma krzesłami. 
-Witam, mistrzu. Ten chłopak jest naprawdę utalentowany, nieźle sobie radzi a zna tylko teorie i wykonuje to co mu się powie bez większych kłopotów jaki miały inne dzieciaki w akademii.
-Spokojnie Ebsael. Skończmy z tymi formalnościami. Przecież znamy się od małego. Może napijesz się wina? Kupiłem ostatnio nasze ulubione.
-Chętnie. Jak się miewasz Katsuro?- zapytał
-Może być. Bycie Arcymistrzem pociąga za sobą wiele obowiązków. Teraz powiedz mi na spokojnie o co chodzi z tym chłopakiem…
 
Rozdział 3
 
Ebsael wrócił do pokoju , w którym Ithil siedział od dłuższego czasu i ponownie wziął się za czytanie. Ithil nie zwracał na niego najmniejszej uwagi. Siedzieli tak przez dobrą godzinę i Ithil w końcu nie wytrzymał:,, Czemu wyszedłeś?!”
-Musiałem udać się do Arcymaga Katsuro. – Powiedział
-Po co?-  warknął Ithil
-W twojej sprawie. Czy myślałeś kiedykolwiek o nauce sztuk magicznych?
-Nie i nie mam zamiaru się ich uczyć. Wracam do wioski. Nie chce tu więcej być. 
-Dobrze-odpowiedział
Ithil był bardzo zdziwiony takim obrotem sytuacji. Najpierw chciał aby uczył się sztuk magicznych i mówił że Ottowie go zabiją a tu nagle pozwala mu odejść do wioski. 
-Jak chcesz , to możesz sobie wziąć tą książkę którą czytałeś. Mamy wiele egzemplarzy. Idź na dwór, zaraz przyjedzie powóz i odwiezie cię do domu. –  Kiedy skończył zdanie wyszedł z pokoju. Chłopak był bardzo zdziwiony. Wziął książkę i wyszedł z pokoju. Na dworze czekał powóz lecz inny niż ten którym przyjechał. Był nieco mniejszy i nie miał herbu. Woźnica pokazał mu żeby wszedł. Gdy Ithil się usadowił, woźnica ruszył w długą drogę do rodzinnej wioski młodzieńca. 
 
***
 
Ithil poczuł , że ktoś nim szturcha. Otworzył oczy i poczuł odór spalenizny. Wyszedł z powozu i zobaczył coś strasznego. Wioska była doszczętnie spalona. Z niektórych domów jeszcze się tliło. Ithil upadł na kolana. ~Zabije każdego z nich!~. 
-Wracamy- Powiedział. Woźnica nie był zdziwiony. Poczekał aż chłopak wejdzie do powozu i ruszył z powrotem. Młodzieniec  nie mógł opanować swojego gniewu i kazał zatrzymać się woźnicy, aby odetchnąć świeżym powietrzem. Coś było nie tak. Wokół był tylko las a jednak coś podpowiadało mu żeby stąd uciekać. Wbiegł szybko do powozu i wykrzyczał aby człowiek pogonił konie i pędził najszybciej jak się da. Po chwili tuż przed nimi obaliło się drzewo. Powóz pod wpływem uderzenia przewrócił się na bok i cały się roztrzaskał.  Ithil wygrzebał się spod desek powozu i wstał. Niczego nie było widać lecz w jakiś niewyjaśniony sposób wyczuwał czyjąś obecność. Nagle, jakaś niewidzialna siła uderzyła go w plecy i padł na ziemię .Nie mógł złapać tchu. W odległości kilkunastu metrów stała postać. Był to ktoś kto łudząco przypominał mordercę jego matki. Wiedział , że jeśli czegoś nie wymyśli to zaraz zginie. Przede wszystkim musi wstać. 
-Widzę, że znowu się spotykamy- powiedziała postać. 
-Kim ty w ogóle jesteś? Dlaczego mnie szukasz?- pytał Ithil
-Potrzebujemy twojej mocy. Jak sądzę, Ebsael już ci wyjaśnił kim jesteśmy. On boi się nas bardziej niż ty. Widzę w twoich oczach strach, ale jest w nich jeszcze chęć zemsty i nienawiść do mnie.
- Na moim miejscu czuł byś to samo. Nie dam tak łatwo się zabić. Nie boję się Ciebie. 
Człowiek spojrzał na niego z pogardą i rozpłynął się w powietrzu. Nigdzie nie było go widać. Ithil kątem oka dostrzegł jakiś błysk i odruchowo uskoczył w bok. Tuż przed twarzą przeleciała mu kula ognia. 
-Dobrze. Widzę , że się tego spodziewałeś. Zobaczymy, czy przewidzisz to.–  wykrzyknął człowiek tuż za jego plecami. 
Ithil usłyszał świst zza pleców i padł na ziemię. W drzewo niedaleko, uderzyła potworna siła, która roztrzaskała je na malutkie kawałki. Ponownie usłyszał głos niedaleko: - Chyba włożyłem w to trochę za dużo mocy.- po czym rozległ się szyderczy śmiech. Kawałek dalej od miejsca w którym leżał, zauważył kamień i rzucił się w jego kierunku. Po prawej stronie ponownie usłyszał śmiech. Wziął kamień i cisnął nim w kierunku głosu. Odgłos się urwał lecz dało się usłyszeć głuche stuknięcie niedaleko. 
-Irytujesz mnie gnojku. Koniec zabawy. Zrobię tylko jeszcze jedną bezsensowną rzecz. Nazywam się Antar z rodu Ulghop. Będziesz wiedział kto Cie zaraz zabije. – Wrzasnął człowiek jednocześnie ukazując się Ithilowi. Ithil poczuł ucisk na gardle i zaczął się dusić. 
-Nie możesz mnie zabić. Ate..ateku… Ateku no pariles!!!
Ithil wysunął ręce w stronę postaci. Nagle z jego rąk wyleciał czerwony strumień i uderzył prosto w klatkę piersiową jego przeciwnika. Ucisk na jego szyi  całkowicie się rozluźnił. Chłopak poczuł się wyjątkowo słabo, ale postanowił jak najszybciej uciekać. 
-Nie tak szybko! Zaczekaj chwilę.- krzyknął człowiek w kapturze. I tak nie uciekniesz. Ponownie się zaśmiał. 
Ithil kontem oka dostrzegł błysk i tuż przed nim pojawił się wróg. W Ithila uderzyła niewidzialna moc i padł na ziemię. Kończyny chłopaka zaczęły drętwieć przez co nie mógł się ruszać. Zalała go fala zimna. Nad chłopakiem pojawił się Antar z uśmieszkiem na twarzy. Dotknął czoła Ithila i zaczął szeptać jakieś słowa. Im dłużej Ithil mu się przyglądał  tym bardziej mu się wydawało że Antarowi coś nie wychodzi. Chłopak powoli zapamiętywał słowa które powtarzał człowiek. Cały czas te same. Ithil był pewny że mu coś nie wychodzi. Zapamiętał całą formułę zaklęcia lub czegoś co miało go zabić. W desperacji próbował przypomnieć sobie jakieś zaklęcie które wyczytał w książce. Antar wydawał się cały pochłonięty zaklęciem. Jego twarz wydawała się coraz bardziej nerwowa i zirytowana. Nagle chłopak usłyszał głos wewnątrz jego głowy. ~Przestań myśleć , staraj się utworzyć wewnątrz głowy pustkę. ~  Ithil był zszokowany. Mimo to starał się nie myśleć, co było dość ciężkie gdyż cały czas go coś rozpraszało. Choćby człowiek stojący nad nim i trzymający rękę na jego głowie. Po jakiejś chwili udało mu się uzyskać coś na kształt pustki w głowie. Chłopak poczuł że odzyskuje władze nad swoim ciałem. Po jakimś czasie był w pełni sprawny. ~Teraz pomyśl o pokoju w którym czytałeś książkę , musisz wyobrazić go sobie bardzo dokładnie i wypowiedzieć słowo: ,,Erilion”. Wypowiedz słowo dopiero kiedy będziesz pewny że pokój wyglądał dokładnie tak jak go sobie wyobraziłeś. ~ Młodzieniec spojrzał na Antara który już mówił inne słowa. Widać było po nim wielkie skupienie. 
-Ateku no pariles! – Lecz tym razem zaklęcie nie podziałało tak jak powinno. Promień był prawie przezroczysty a siła odrzutu była dużo mniejsza. W umyśle Ithil wyobraził sobie pomieszczenie w którym przebywał. Bardzo się skoncentrował. Po chwili zanim jeszcze jego wróg zdążył wyjść z szoku wypowiedział zaklęcie. Ostatnią rzeczą którą usłyszał był wrzask Antara i już po chwili znalazł się w pokoju znajdującym się w Gildii.  
Ithil otworzył oczy i zobaczył , że znajduje się w jakimś sporym pokoju. Naprzeciw łóżka było duże okno , przez które wpadały promienie słoneczne rozświetlając cały pokój. Nagle zapragnął wstać, lecz gdy próbował się podnieść  usłyszał słaby ale piękny damski głos, który nakazywał mu leżenie. Nie było w nim słychać żadnych emocji.  Głos dobiegał od osoby siedzącej w kącie , której Ithil wcześniej nie  zauważył. Nic dziwnego że jej nie zauważył gdyż szata zlewała się ze ścianą. Kobieta była ubrana cała na biało , tylko pas wokół bioder miał złote szwy. Nie było widać twarzy, gdyż prawie całą zakrywał kaptur. Zapadło milczenie. Po chwili gdy Ithil postanowił położyć się spać , ciszę przerwała kobieta.
-Jak się czujesz? – zapytała ledwie słyszalnym tonem.
-Bywało lepiej- Powiedział i mimo całej siły woli którą miał, nie mógł powstrzymać się od uśmiechu, który po chwili zawitał na jego twarzy. 
-Z czego się śmiejesz? Spojrzała na niego lekko zdziwiona. 
-Udało mi się uciec.- powiedział chłopak i prawie wybuchnął śmiechem. 
-Nie masz się z czego cieszyć. On cię będzie szukał. Pamiętaj że ma twoją siostrę.- Rzekła z powagą godną królowej.
-Kim ty w ogóle jesteś? I skąd tyle wiesz?- Wykrzyczał i zerwał się z łóżka , czego bardzo po chwili pożałował, gdyż ugięły się pod nim nogi i runął na ziemię. Był wściekły , nie dość że jakaś dziewczyna wie o nim tego czego nie powinna , to jeszcze jest cały poobijany.
- Jestem jednym z magów Wyższej Klasy i mam specjalny dar czytania w cudzych myślach, lecz nadal jestem uczennicą.- Powiedziała z niemałą dumą i pomogła mu się wdrapać na łóżko z powrotem. 
-Jestem Ithil-  Próbował przywołać na twarz uśmiech, lecz wyszło mu to nader mizernie.
-A ja Arya- lecz ona miała całkowicie niewzruszoną twarz. Stała spokojnie i patrzyła na niego.
-Wiem , że nie wypada o to pytać ale , ile masz lat?- zapytał lekko zarumieniony , lecz jeszcze lekko podenerwowany  Ithil , patrząc jej w oczy. Pytanie się o wiek dziewczyny jest dość niestosowne. 
-16 tak jak ty , ja już muszę iść , wzywają mnie. Do zobaczenia.- Powiedziała i odeszła nawet na niego nie patrząc. Po chwili dało się słyszeć oddalające się odgłosy kroków.
Chwilę po tym jak Arya wyszła , wszedł do pokoju Ebsael. Nauczyciel Ithila w szkole. Nie był ubrany normalnie , ani tak jak w szkole. Był ubrany w czarne szaty. Żadnego znaku szczególnego na niej , ani żadnych herbów. Na głowie miał kaptur, lecz dało się zobaczyć jego twarz. Ebsael zdjął kaptur , podszedł do Ithila i wręczył mu pierścień z czerwonym kamieniem. 
-Schowaj go i nikomu nie pokazuj, nie mów że tu byłem- szepnął Ithilowi do ucha i gdy tylko usłyszał ruch na korytarzu , odsunął się, wypowiedział zaklęcie i zniknął wydając jakby huknięcie. Ithil nie wiedział co się stało , ale instynktownie założył pierścień na palec i schował rękę pod kołdrę. Do pokoju wbiegła Arya , cała zdyszana. Miała na policzkach rumieńce , a na twarzy dało się zobaczyć zdenerwowanie. 
- Coś się stało? Słyszałam jakby coś spadło. Nic ci nie jest?- Powiedziała to prawie jednym tchem, całkowicie wystraszona.
-Nie a dlaczego miało się coś stać? I dlaczego tak się wystraszyłaś?- Odpowiedział chłopak lekko zdziwiony jej zachowaniem. Zdjął pierścień z palca , tak żeby Arya niczego nie zauważyła i schował go do kieszonki w bluzie , którą miał na sobie. Spojrzał na dziewczynę , a ona bardzo dziwnie się na niego patrzyła. Nagle poczuł się jakoś silniej i postanowił ruszyć się z łóżka. Wstał podszedł do niej i zapytał się czy coś się stało, że tak na niego patrzy, lecz ona nic nie odpowiedziała , tylko patrzyła się na niego w osłupieniu. Zaczęła mamrotać coś bardzo cicho, ale nie dało się tego zrozumieć.
-Mogłabyś mówić trochę głośniej?- zapytał Ithil patrząc na Arye  z coraz większym zdziwieniem , ale także z coraz większym niepokojem. Chłopak stał tak jeszcze chwile, ale widząc brak jakiejkolwiek reakcji z jej strony , złapał ją za ramiona i potrząsnął. Dopiero to dało jakiś efekt i zaczęła mówić głośniej, dzięki czemu Ithil mógł wreszcie zrozumieć o co jej chodzi.
-Nie mogę odczytać twoich myśli!- Krzyknęła dziewczyna spanikowana. –Nigdy się coś takiego nie zdarzyło!- krzyczała na niego. Ithil wiedział już chyba nawet dlaczego nie może odczytać myśli. Był aż nader zadowolony z upominku Ebsaela. Ale zastanowiło go dlaczego był ubrany w czarne szaty i dlaczego nie chciał aby ktokolwiek wiedział , ze z nim rozmawiał.
-Słuchasz mnie w ogóle?!- wydarła się na niego. – Jak to zrobiłeś? Nigdy nie zdarzyło się coś takiego, żebym nie mogła odczytać czyichś myśli.- Mówiła już deczko uspokojona.
-Nie wiem jak to się stało, czytałaś mi w myślach a teraz nie możesz. Nie wiem dlaczego , nie mnie się pytaj. Ale nie powiem , że mnie to nie satysfakcjonuje. Nawet jest dosyć fajne czuć się swobodnym i nie myśleć o tym , że ktoś mi się włamuje do mojej głowy. A co u Ebsaela? Nie widziałem go tutaj ani razu od dłuższego czasu?
-Nie wtrącaj się w nieswoje sprawy-Spojrzała na niego wściekle i wyszła.
 
 
ROZDZIAŁ 4
 
Ithil spacerując po korytarzach zastanawiał się nad pojawieniem się Ebsaela oraz dlaczego dał mu pierścień. Jego rozmyślania jednak spełzły na niczym. Nie wiedział także dlaczego nikt nie chciał rozmawiać o Ebsaelu i dlaczego ucieka. Po kolejnej porażce poszedł poszukać biblioteki , gdyż po zmianie pokoju , okazało się , że nie ma w nim żadnych książek. W nowym już nie było regału z książkami , które mógłby czytać. Po kilkunastu minutach doszedł do jakichś drzwi które wyglądały inaczej niż wszystkie inne spotkane wcześniej. Były czerwone, a inne brązowe. Chwycił klamkę i…
Ej ty! Co tam robisz?! Wynoś się stąd ale już! 
Ja szukam biblioteki a te drzwi wyglądają inaczej niż wszystkie więc pomyślałem , że …
Zamilcz kłamco! Natychmiast idziemy do Arcymaga! Chodź za mną a jeśli będziesz sprawiał problemy użyje magii i cię do tego zmuszę.
Dobra już idę. Ithil wraz z magiem ruszyli przez korytarz. Szli dokładnie tą samą drogą którą wcześniej szedł on sam. Skręcili w prawo, potem w lewo i zatrzymali się przed dużymi dębowymi drzwiami. Mag podszedł i zapukał. Ze środka ktoś powiedział aby weszli. Człowiek otworzył drzwi i wepchnął chłopaka do środka. Pokój był duży, na podłodze był czerwony dywan z wzorami. Ściany było białe a na suficie wisiała kryształowa lampa która świeciła nienaturalnym blaskiem. Przed nimi ukazało się biurko za którym siedział człowiek ubrany w czarne szaty. Miał założony kaptur więc Ithil nie mógł zobaczyć jego twarzy. Drzwi za nimi zamknęły się i wtedy postać podniosła głowę i zdjęła kaptur. Oczom Ithila ukazała się twarz identyczna jaką miał Ebsael tylko z jednym rzeczą, dzięki któremu zauważył że człowiek siedzący za biurkiem to nie Ebsael. Była to blizna , która prowadziła wzdłuż całego czoła. Wyglądała na dość świeżą, gdyż była głęboka i szkarłatnie biała. Na plecach miał dwa miecze. Zanim mag , który przyprowadził chłopaka zdążył cokolwiek powiedzieć usłyszeli śmiech Arcymaga.
-Haha. Ty chyba żartujesz, że on wiedział co jest za tymi drzwiami. On tu jest zaledwie od kilku dni i cały ten czas przesiadywał w pokoju. Chłopcze, jeśli będziesz chciał jakąkolwiek książkę lub ktoś będzie ci dokuczał możesz tutaj przyjść. Zastanawiasz się skąd miecze u maga. Otóż, magia kiedyś zniknie i trzeba się przygotować na wojnę. Chcesz się nauczyć magii. Ucz się ode mnie, jeśli chcesz możesz tutaj przychodzić kiedy chcesz i prosić żebym cię uczył ale będziesz się uczył także walki mieczami. Zgadzasz się?
-Oczywiście… Skąd pan to wszystko wie? Przecież…
-Tak wiem Ithilu. A teraz weź sobie jakąś książkę jak chcesz , za mną są drzwi, a za nimi biblioteka. Arlanie możesz odejść. Aha Ithilu, to znajduje się na czwartym regale w pierwszym rzędzie na najwyższej półce po prawej stronie biblioteki. A teraz idź.
Ithil był zszokowany. Nie miał pojęcia jakim cudem ten człowiek tyle wiedział o nim i nawet wiedział czego on chce i co myśli. Chłopak przeszedł obok Arcymaga i otworzył drzwi. Przed nim ukazało się około dwadzieścia regałów po prawej i po lewej stronie pomieszczenia. Ithil poszedł tak jak powiedział Arcymag i udał się do 4 regału po prawej i zobaczył co znajduje się na najwyższej półce. Pierwszą książką która rzucała się w oczy była stara, poszarpana i lekko zakurzona księga. Nie umiał odczytać napisów, gdyż były napisane w jakimś nieznanym mu języku. Wziął książkę i kiedy chciał wyjść poczuł jakby nacisk na jego głowie pod którym szybko uległ i usłyszał głos jakby wewnątrz głowy: Nie wychodź jeszcze. Jak będziesz miał wyjść to powiem , ale na razie nie. Kiedyś się dowiesz dlaczego. Wiem , że nie wyjdziesz. Ufam ci. Stanął jak wryty, nie wiedział co się dzieje. Wszystko go przerastało. Posłuchał jednak rozkazu maga. Poszedł szukać kolejnych książek. Znalazł książkę o podstawach magii. Znalazł także książkę , która mówi jak zrozumieć słowa zawarte w księgach. Ithil rozpoczął lekturę od podstaw magii. Po kilku godzinach jak mu się wydawało poczuł ten sam nacisk co wcześniej , następnie usłyszał głos który nakazał mu wyjść. Ithil wyszedł i zobaczył, że Arcymag się do niego uśmiecha. 
Znalazłeś to czego chciałeś?
Owszem ale nie potrafię odczytać słów. 
Od tego jestem ja. Dlatego zaproponowałem ci żebyś się ode mnie uczył. Więc co ty na to chłopcze?
Chce się uczyć.
Zaczniemy może od podstaw. Szybko czytasz?
Chyba tak. Tak mi się wydaje.
Dobrze więc. Przeczytaj te książki w trzy dni i wtedy weźmiemy się za praktykę. Możesz odejść. Miłego czytania. 
Ithil podziękował i wyszedł. Poszedł do swojego pokoju i postanowił od razu wziąć się za czytanie , żeby nie tracić czasu. Po kilku godzinach czytania Ithil postanowił trochę się przewietrzyć i wypróbować to czego się nauczył. Wyszedł z Gildii i udał się do parku. Gildia składała się z kilku części. Budynku głównego , w którym miał siedzibę Arcymag oraz była tam Sala głosowań i sądów a także sale lekcyjne. Ithil nie miał pojęcia dlaczego spotkał tylko Arye , która jak mu się wydawało była tu jedyną uczennicą. Na zewnątrz znajdował się park i łaźnie. Za głównym budynkiem znajdowała się arena. Na końcu parku , z tego co widział z mapy gildii znajdowała się mała chatka, która była siedzibą najpotężniejszego maga w gildii. Nie była to chatka Katsuro. On zyskał tytuł Arcymaga jedynie dzięki swoim umiejętnościom. Nie wiedział jak miał na imię gospodarz tamtego domu ale wiedział, że musi być co najmniej kilka razy silniejszy od Arcymaga. Chłopak poszedł na spacer i po drodze wypróbowywał zaklęcia , które nauczył się z książki. Tworzenie kuli światła, podnoszenie małych przedmiotów, ciskanie nimi i kilka innych. Po kilkakrotnym użyciu zaklęć chłopak poczuł się zmęczony i chciał wrócić do pokoju, ale wpadła mu pewna myśl do głowy. Pójdzie poszukać Aryi .  Nie musiał jej długo szukać. Wpadł na nią przechodząc obok pokoju Arcymaga.
Jak łazisz! Ale z ciebie głąb. Nie widzisz jak idziesz? Prosty korytarz a ty mnie nie zauważyłeś?
Przepraszam Arya. Właśnie cię szukałem. Chciałem z tobą pogadać.
Ze mną? Na pewno?
Oczywiście. Może pójdziemy gdzieś usiąść?
Chodź do mojego pokoju . 
Po chwili znaleźli się w przestronnym pokoju z widokiem na park i tarasem. Znajdował się tu ogromny regał z książkami z różnych dziedzin takich jak historia Aranii, sztuka medyczna, malowanie myślami i wiele innych intrygujących książek. Na środku pokoju stały trzy fotele i stół. Przy ścianie po prawej stronie znajdowało się wielkie łoże, które na jedną osobę było bardzo wielkie. Usiadła i nakazała zrobić Ithilowi to samo. Nie spodobało mu się to, ponieważ odniosła się do niego z taką wyższością jakby była co najmniej o kilkanaście lat starsza od niego a jest w tym samym wieku lecz zrobił to.
Dlaczego nie widziałem do tej pory nikogo oprócz ciebie, Arlana i Arcymaga?- spytał Ithil lecz nie doczekał się natychmiastowej odpowiedzi. Dziewczyna wyglądała jakby na smutną i zdenerwowaną kiedy o tym wspomniał. Siedzieli tak chyba dobrą godzinę nie odzywając się do siebie. W końcu Arya postanowiła odpowiedzieć.
Nie wiem czy mogę ci powiedzieć. Chyba to nie twoja sprawa. Nie jesteś uczniem Gildii. Proszę, wyjdź i zostaw mnie w spokoju. Po czym spuściła głowę. Ithilowi zrobiło się trochę przykro , że czymś ją zasmucił i nie wiedział czym ale wstał i odszedł bez słowa protestu. Postanowił zapytać o to Katsuro. Gdy doszedł do pokoju usłyszał podniesiony głos Arcymaga i jak mu się wydawało Ebsaela. 
-Wynoś się stąd. Powiedziałem że nie chce cie tu widzieć!  Lepiej będzie jak zostawisz chłopaka w spokoju na zawsze. Nie możesz pomagać mu do końca życia. Musi sam obrać swoją drogę życiową i musi wiedzieć czego chce. A teraz się wynoś albo…
Zamknij się Katsuro. Mam gdzieś że jesteś…
CISZA! Ktoś jest za drzwiami. 
W tym momencie drzwi się otworzyły a w Ithila uderzyła kula która pozbawiła go przytomności. Obudził się w tym samym pomieszczeniu co kilka dni temu jak się przeniósł do pokoju i uciekł członkowi Ottonów. Czuł ogromny ból głowy i klatki piersiowej. Obok łóżka stał Katsuro z założonymi rękoma na klatce piersiowej.
Ithil. Nie nauczył cie nikt , że się nie podsłuchuje? Jakbym użył deczko więcej mocy , rozerwałbym ci serce. – Katsuro zaczął mówić o złym zachowaniu i o konsekwencjach i powiedział, żeby więcej nie podsłuchiwał. Nie może nikomu powiedzieć o tym co słyszał w jego pokoju. Na co chłopak tylko skinął głową , gdyż nie mógł z siebie wydobyć głosu.
 
 
***
 
Po kilku dniach leczenia, Ithil wrócił do siebie i mógł już zająć się tym co mu polecił Katsuro. Przez ten czas kiedy leżał w łóżku zdążył przeczytać podstawy magii i drugą książkę, którą wziął od Katsuro. Została mu tylko ta napisana w dziwnym języku. Ithil wpadł na pomysł, żeby zwracać się do Arcymaga po imieniu, na co mężczyzna się nie zgodził, ale zgodzi się na mówienie do niego mistrzu dlatego, że jest jego nauczycielem. Młodzieniaszek zgodził się na to chociaż nie przyszło mu to łatwo. Katsuro przetłumaczył książkę tak aby Ithil ją zrozumiał i mógł czytać co też uczynił jak tylko dostał książkę. Była to kolejna książka ucząca podstaw magii lecz była dużo obszerniejsza i większa niż dwie poprzednie wzięte razem. Mistrz przykazał mu , żeby przeczytał w dość krótkim czasie, żeby mogli wziąć się za praktykę. Pewnego dnia , gdy Ithilowi znudziło się czytanie książki postanowił zapytać się mistrza o brak uczniów w gildii. Doszedł do drzwi za którymi znajdował się pokój Arcymaga i zapukał kilkakrotnie. Po chwili ze środka dało się usłyszeć głos zapraszający go do środka. Wszedł do pokoju i ujrzał jak Katsuro kreśli coś na dużej mapie, najprawdopodobniej państw sąsiadujących z jego ojczyzną. Nigdy nie był w innym kraju i to było jego marzenie. Chciał zobaczyć jak ludzie żyją gdzie indziej. Człowiek spojrzał tylko na niego i powrócił do swojej czynności. Nie czekając na zaproszenie chłopak usiadł w fotelu naprzeciw maga i spojrzał na mapę. Przed jego oczami ukazało się kilkanaście krajów, morza , główne rzeki i miasta. Po prawej stronie Aranii leżał kraj o nazwie Galia a po lewej Celtia. Na północy rozprzestrzeniała się wielka niebieska plama oznaczająca ocean a na południu góry. Były to bardzo niebezpieczne i groźne miejsce. Śmiałkowie którzy wyruszyli w podróż na drugą stronę nie wrócili.  Była to najbezpieczniejsza granica zarazem, gdyż nie trzeba było się obawiać ataku z tamtej strony. Spory kawałek Aranii na zachodniej granicy został zakreślony na czerwono co go bardzo zdziwiło.
-Mistrzu? Mogę zadać ci pytanie?
-Już je zadałeś.
-Ale… Dlaczego na zachodzie obszar naszego kraju na tej mapie jest zaznaczony na czerwono? Chodzi o to , że ta część została zajęta przez wrogów?
-Owszem. Zajęli ją Ottowie i Celtowie. Niestety od niedawna Celtowie dołączyli do Ottów i zajęli kawałek kraju. Prowadzimy tam nieustanną wojnę. Trwa ona już dziesięć lat. Do niedawna Celtowie także wybijali Ottów ale teraz…
-Rozumiem. To dlatego tutaj nikogo nie ma? Uczniowie gildii wysłani zostali na wojnę?
-Nie wszyscy. Tylko ci , którym zostały dwa lata nauki do zostania pełnoprawnymi magami. Oczywiście nauczycieli też tam posłaliśmy, a uczniowie którzy nie osiągnęli tego poziomu odesłani zostali do domów. Nasuwa się pytanie, kiedy gildia przyjmie nowych uczniów. Tego nie wiem, ale będzie trzeba to w końcu zrobić bo zaczyna brakować obrońców kraju na froncie. Pomagają nam jeszcze Galowie ale i oni muszą coś zrobić. Jesteśmy zaledwie kilkadziesiąt kilkanaście kilometrów od frontu. Nie możemy być pewni , czy w najbliższym czasie nie zjawią się tu Celtowie , którym uda się przełamać linię obrony. Dlatego przestaliśmy tu uczyć dzieciaki. Chcesz poćwiczyć? Można by  było trochę się rozruszać po kilkugodzinnym siedzeniu nad mapą. A co ty na to?
-Chętnie. 
Wstali od mapy i poszli na spacer. 
- Zapomniałem ci o czymś wspomnieć. Jest kilka rodzajów magii. Alchemia dzięki której tworzymy coś z czegoś innego. Ze skał możemy zrobić filar albo iglice. Bardzo ciężko się jej nauczyć, ale gdy osiągnie się już jakiś poziom jest bardzo groźną bronią.  Kolejnym rodzajem jest wypowiadanie zaklęć tak jak to robiłeś. Jest także lecznictwo wykorzystywane na dwa sposoby. Jeden zabija a drugi leczy. Kiedy znajdziesz się wystarczająco blisko wroga możesz użyć pewnej umiejętności i zabić go od wewnątrz ale w to nie będziemy się zagłębiać. Teraz mam pytanie , czy chciałbyś się uczyć innej sztuki czy kontynuować naukę tej. Ja znam zwykłą magię na bardzo wysokim poziomie a resztą umiem się posługiwać. Jest jeden kraj , którego w ogóle nie znamy i posługuje się innym rodzajem magii niż znamy. Nie możemy się tam dostać. Ten kto wyszedł już nie wrócił. Więc słucham?
-Chciałbym się szkolić w zwykłej magii i w walce.
-Rozumiem.
-Więc od czego mam zacząć mistrzu?
-Od obiadu. Zgłodniałem a ty? 
 
 
 
 
 
 
ROZDZIAŁ 5
 
   Po kilkugodzinnych ćwiczeniach walki wręcz, Ithil był wykończony. Arcymag uwziął się, aby zaczęli naukę od podstaw walki mieczem.  Chłopakowi nie podobało się to, ale nie miał większego wyboru. Zdołał się wykąpać i położyć  do łóżka. W nocy odwiedziła go jeszcze Arya , więc poszedł spać bardzo późno i następnego dnia był wykończony. Niestety mistrz Katsuro nie współczuł mu i wymagał od niego jeszcze większej pracy. Po kilku godzinach bezustannej walki, Ithil mógł odpocząć i miał cały dzień dla siebie. Zdołał odpocząć przez dwie godziny i postanowił poćwiczyć władanie magią. Poszedł szukać Aryi, aby mu pomogła. Szukał  dobre pół godziny. Znalazł ją u niej w pokoju czytającą jakąś książkę. 
- Cześć Arya. Co czytasz?
- Cześć. Nie mam nic do roboty , więc zaczęłam czytać jakieś głupoty. 
- A to nawet dobrze się składa, bo chciałem abyś pomogła mi podszkolić moje umiejętności we władaniu  magią. Co ty na to?
Arya uśmiechnęła się i zgodziła się aby go pouczyć. Wyszli na dziedziniec , a następnie udali się na Arenę, gdyż to było najbezpieczniejsze miejsce do używania zaklęć. Arena miała kształt wielkiego jaja, miała cztery filary zwężające i łączące się u szczytu. Otoczona była, tak jak się Ithilowi wydawało, magiczną osłoną, która pochłaniała każdy czar , który w nią uderzy. Arya pokazała mu jak stworzyć barierę wokół siebie i jak używać podstawowych zaklęć, które nie wyczerpią od razu jego mocy. Kiedy skończyła, nałożyła na siebie taką samą osłonę i zaczęli rzucać na siebie nawzajem różne zaklęcia. Ithil nie wytrzymał długo, gdyż nie miał dobrze opanowanej swojej mocy i już po chwili jego tarcza zaczęła się kruszyć. Po walce Arya pokazała mu jedną silniejszą technikę jakiej może użyć. Zmęczeni , poszli coś zjeść i odpocząć. Nawet się nie zorientowali , kiedy nastał wieczór.
-Chyba już późno- powiedziała Arya i lekko się uśmiechnęła. 
-A może przejdziemy się jeszcze gdzieś? Jest tak ciepło, że aż szkoda siedzieć w pokojach. 
-W sumie czemu nie? Może do parku ?
-Okej.- Uśmiechnął się i wstał.
-Poczekaj na mnie chwilkę za drzwiami dobrze? Przebiorę się. Nie chce mi się chodzić wiecznie w tej kiecce .- Uśmiechnęła się do niego i wyszła do drugiego pokoju. Ithil wyszedł tak jak go o to prosiła i czekał kilka chwil aż Arya do niego wyjdzie. Była ubrana tak, jak Ithil by się tego nie spodziewał. Krótka czerwona spódniczka , bluzka na ramiączkach i dekolt , który chyba najbardziej zwrócił jego uwagę. Miała uczesane i wyprostowane włosy. Ithilowi nie udało się ukryć rumieńców , które wyszły na jego twarzy. Arya zaśmiała się i ruszyła powoli korytarzem. Chłopak nie mógł się chwilowo otrząsnąć  , ale wstał i poszedł za nią.
-Jak wyglądam? – Uśmiechnęła się po raz kolejny i spojrzała na Ithila.
-Nie wiem co powiedzieć. Pięknie wyglądasz.
-Dziękuję. To jak? Idziemy do parku? 
-Dobry pomysł.
Przeszli przez kilka korytarzy i wyszli na dziedziniec. Poszli w prawo i po chwili byli już w parku. Było już ciemno, drogę oświecały im tylko gwiazdy i księżyc. Usiedli na ławce i wpatrywali się w niebo.
-Pięknie nie?- zapytała Arya po chwili siedzenia.
-Co piękne?- Ithil odpowiedział, jakby wyrwał się dopiero z jakiegoś transu.
-Gwiazdy.
-A tak , gwiazdy! No pewnie że piękne. Ale i tak nie są piękne tak jak ty- dodał po cichutku , żeby go nie usłyszała. 
-Co mówiłeś?
-Nic, tylko że są piękne.- odburknął zmieszany . Dziękował Bogu że jest ciemno i nie widać jego rumieńców. Rozmawiali jeszcze chwilę i nastała cisza przerywana tylko czasami odgłosami ptaków, które się rozbudziły.
-Zimno mi.
Ithil zauważył, że obejmuje się ramionami i lekko się trzęsie. Przysunął się do niej i przytulił. Spojrzała na niego , lecz nic nie powiedziała i także go objęła. Spędzili jeszcze dobrą godzinkę razem i Ithil odprowadził ją do pokoju, gdzie się rozstali. Wrócił do swojego pokoju, położył się i przygotowywał psychicznie do ćwiczeń , które czekały go następnego dnia. Tak jak się spodziewał, rano zjadł tylko małe śniadanie i Arcymag wyciągnął do od razu na ćwiczenia , trwające kolejne kilka godzin. 
-Widziałem , że wczoraj, sporo czasu spędziłeś z Aryą ? – zapytał Katsuro między jednym cięciem z lewego boku a drugim. Oczywiście tępym mieczem , żeby nikt nikogo nie poranił.
-Prawda. Czemu pytasz mistrzu?
-Z czystej ciekawości. Podoba ci się prawda?- lekko się uśmiechnął do swojego ucznia.
-Może lepiej byś się skupił mistrzu a nie gadał o głupotach- Ithil wyprowadził szybkie cięcie z przodu a następnie obrócił miecz i uderzył z nad głowy. Udało by mu się trafić, gdyby nie to, że zauważył Arye niedaleko i stracił koncentracje. Zostało to natychmiast wykorzystane przez Arcymaga i na prawej ręce pojawił się nowy siniak. 
-I kto tu się nie może skupić ? –zadrwił deczko i ponownie uderzył trafiając swojego ucznia prosto w żebra. Kopnął Ithila w klatkę piersiową i gdy Ithil upadł , przystawił mu miecz do gardła. 
-Poddaje się.- wysapał cicho Ithil , gdyż nie mógł złapać tchu po uderzeniu w klatkę piersiową. Mistrz pomógł mu się podnieść. Odebrał od niego miecz i odsunął się kawałek. 
-Broń się! – krzyknął Katsuro i w stronę Ithila poleciała kula światła. W ostatniej chwili udało mu się utworzyć  magiczną tarczę , która po uderzeniu od razu się rozpadła. Chłopak zorientował się , że mistrz ma zamiar stoczyć walkę magiczną i tym razem udało mu się stworzyć silną osłonę wokół całej jego osoby. Po chwili , gdy tarcza się ustabilizowała, w jego stronę leciały już kolejne kule i rozbijały się o tarczę. Nie udawało mu się wykonać żadnego kontrataku , żeby nie stracić kontroli nad tarczą, która stawała się coraz słabsza w wyniku stałego przyjmowania uderzeń. Walka i tak była od początku rozstrzygnięta , gdyż Ithil nie miał szans z Arcymagiem, lecz nie chciał przegrać nie atakując ani razu swojego przeciwnika. Przypomniał sobie szybko zaklęcie , które pokazała mu Arya i stworzył nową tarczę, tylko z przodu, tak że plecy pozostawały bez osłony. Wypowiedział inkantacje. Uskoczył. Zdematerializował tarczę i włożył całą moc w swój atak. Uniósł ręce przed siebie , z których wystrzelił wielki płomień. Czar utrzymywał się przez kilka sekund i zakończył się. Ithil upadł na kolana wykończony , ale efekt był zadowalający, magiczna tarcza Katsuro pękła. Prawie niezauważalnie, ale jednak pękła. Zobaczył tylko uśmiechającą się do niego Arye i zemdlał.
 
ROZDZIAŁ 6
 
   Anja leżała znowu na podłodze, chłód przenikał jej całe ciało. Było ciemno, mokro i zimno. Nie chciała tu być. Chciała wrócić do domu, lecz wiedziała, że to niemożliwe. Kiedy schwytali ją ci ludzie, wywieźli daleko od rodzinnego miasta i wrzucili do lochów. Wiecznie była głodna. Dostawała coś do jedzenia raz na długi czas, nie umiała stwierdzić ile godzin mija od jednego posiłku do drugiego. Całe jedzenie jakie dostawała, to były ochłapy, których nie zjedli strażnicy. Ubranie miała podarte , ledwo mogła okryć swoje ciało. Nieraz strażnicy chcieli ją zgwałcić , ale zawsze przychodził ktoś w kapturze i zabijał osobę , która wpadła na taki pomysł. Nie wyszła stąd ani razu, odkąd się tu znalazła. Usłyszała , że ktoś idzie, strażnicy przestali rozmawiać. Klapa w suficie zaczęła się unosić, do pomieszczenia wpadło trochę światła pochodni. Gdy już uniosła się całkowicie, do lochu spuszczono drabinę. Zszedł do niej człowiek odziany w czarne szaty i rękawice. 
-Zaiste niekorzystne warunki życia dla damy. Chciałabyś stąd wyjść?- zapytał spokojnie człowiek.
-Chciałabym.-Odpowiedziała ledwo dosłyszalnym szeptem.
-Chodź pomogę ci.- podszedł do niej i podniósł z ziemi. Położył ją sobie na plecach i wyszedł po drabinie na górę. Znaleźli się na korytarzu. W tej chwili Anja zemdlała, a gdy już się obudziła, była w ciepłym łóżku. Pokój był duży. Były biblioteczki, szafy , rzeźby i stół z krzesłami. Obok łóżka , leżała misa z gorącą wodą. Zdołała wstać i umyć się. Kiedy skończyła, zauważyła , że na szafce są świeże ubrania, które natychmiast ubrała. Usiadła na łóżku i usłyszała, że ktoś puka do drzwi.
-Proszę.
Do pokoju wszedł ten sam człowiek, który wyciągnął ją z lochów. Był tak samo ubrany jak wtedy, ale niósł jeszcze dla niej gorący posiłek. Zaprosił ją do stołu. 
-Jedz ile chcesz. Jeśli zabraknie, zawołam służbę i na pewno doniosą.
-Dziękuję.
Na stole znalazły się jeszcze po chwili różne szaszłyczki , ziemniaki, surówki i wiele innych potraw , które przyniosła służba. Anja rzuciła się na jedzenie, nie dbając w ogóle o maniery jakich powinna dotrzymać , po chwili zdała sobie z tego sprawę i spojrzała przepraszająco na towarzysza.
-Nie przejmuj się mną. Jedz. 
Anja zjadła taki posiłek, jakiego nigdy by nie miała u siebie w domu. Jeszcze nigdy w życiu nie czuła się taka pełna. Siedzieli tak przy stole , w ogóle się nie odzywając. Dziewczyna nie wiedziała co zrobić, zastanawiała się dlaczego ten człowiek jej pomaga. Podziękowała i wstała od stołu. 
-Mogę odpocząć?.
-Oczywiście , już sobie idę. 
Wstał od stołu i wyszedł. Po chwili przyszła służba aby wszystko posprzątać. W końcu została sama i mogła pomyśleć. Położyła się i zaczęła zastanawiać. Do głowy przychodziły jej różne pomysły ale żaden nie wydawał jej się dobry. Po dość długich rozmyślaniach zasnęła. Obudziła się następnego dnia, na dworze zaczynało świtać. Umyła się i ubrała. Postanowiła wyjść z pokoju i się gdzieś przejść. Podeszła do drzwi lecz nie otworzyła ich, usłyszała rozmowę strażników. 
-Spodobała się mu. Zawsze był chętny na takie młode. Pamiętasz co zrobił tamtej?
-Tak. Trudno by było zapomnieć. 
-Dokładnie. Kobiety to dla niego zabawki, chociaż przyznam , że sam mam na nią ochotę.
-Ja też. Najgorsza to ona nie jest.
Rozmowa się urwała. Usłyszała kroki więc szybko podbiegła do regału z książkami i zaczęła się przyglądać. Do pokoju wszedł człowiek odziany na czarno, lecz nie ten sam co poprzedniego dnia. Spojrzał na nią. Jego spojrzenie było puste, nie wyrażało żadnych emocji. Wskazał jej ręką drzwi a następnie wyszedł z pokoju. Odeszła od regału  i poszła za nim. Po jakiejś chwili znaleźli się przed dębowymi drzwiami. Człowiek wszedł i pokazał jej gest nakłaniający do wejścia. Znalazła się w bogato zdobionym pokoju, znajdowały się tam obrazy, rzeźby , stare książki i zabytkowe meble. Cała podłoga była pokryta czerwonym dywanem. Pomieszczenie było ogromne. Na końcu znajdowało się biurko , za którym siedziała ta sama osoba, która jej pomogła. Przeszła przez cały pokój podziwiając luksusy i bogactwa, człowiek wskazał jej fotel naprzeciwko siebie. Usiadła i czekała , aż coś powie. 
-Jak masz na imię?- Zapytał i rozsiadł się wygodniej na fotelu. 
-Anja.
-Ty jesteś siostrą… Jak on miał na imię?
-Ithil. Jestem siostrą Ithila. 
-A , tak. Pamiętam już. Co u niego?
-A skąd mam wiedzieć skoro mnie porwaliście?- wykrzyczała na niego.
-Jak to porwaliśmy? Przecież sama chciałaś z nami iść.
-Ja nie chciałam. Niemożliwe. Przecież bym pamiętała.
-Usunęliśmy twoje wspomnienia. Mówiłaś , że nie chcesz pamiętać dnia napadu na waszą wioskę. Królewska gwardia magów przybyła do waszej wioski i wszystko splądrowała. Nie zdołaliśmy uratować waszej matki, a twój brat przyłączył się do nich.
-Mój brat jest z nimi? Przecież to niemożliwe , żeby gwardia królewska splądrowała zwykłą wioskę.  Nie było powodu dla którego mieliby nas zgładzić.
-Słuchaj. Może opowiem ci jak to było dokładnie. Magowie z gwardii królewskiej przejęli władzę w kraju i to oni teraz panują. Wasza wioska , była jedyną , która się zbuntowała i taki spotkał was los. Przybyli do wioski i wymordowali wszystkich których mogli. Twoja matka była dla nas kimś ważnym, więc walczyliśmy o nią. Nie udało nam się , poległo wtedy trzech moim ludzi. Musiałem uciekać. Twoją matkę zabili, a bratu nagadali jakiś głupot i się do nich przyłączył. Szukamy go. Pomyślałem , że ty nam pomożesz go znaleźć. Jesteś z nim powiązana więzami krwi, a my jesteśmy bezsilni i nie damy rady go wytropić. Twój brat jest dla nas ważny tak jak i ty ze względu na waszą matkę. Musisz zdecydować , czy chcesz aby twojemu bratu zepsuli umysł , czy nam pomożesz. Nie wiem jak stało się to , że znalazłaś się w lochach. Kazałem zapewnić ci bezpieczeństwo i dostatek a znalazłem cię w lochach. Kiedy wróciłem, od razu ci pomogłem. 
-Nie wiem co powiedzieć. To jest niemożliwe. Przecież mój brat nigdy by mnie nie opuścił!
-Jednak cię zostawił. Przykro mi. Wiem co teraz przeżywasz. Możesz teraz odejść do swojego pokoju. Jak przemyślisz wszystko, poproś strażników przed twoim pokojem, żeby zaprowadzili cię do mnie.
-A jak masz na imię?
-Nazywam się Ebsael… 
 
ROZDZIAŁ 7
 
  Dzień zaczął się jak zwykle, małe śniadanie i trening z mistrzem Katsuro. Ithilowi już nie przeszkadzały wielogodzinne treningi i toczenie walk. Przyzwyczaił się już do tego. Umiejętności władania magią także z dnia na dzień rosły. Czytał coraz więcej książek, uczył się coraz potężniejszych zaklęć. Pewnego dnia, do szkoły zaczęli przybywać uczniowie. Ithil na początku był zaskoczony, ale przypomniał sobie co mówił Arcymag o stale zmniejszającej się liczbie magów na froncie. Wszyscy nosili zwykłe białe szaty oznaczające uczniów. Ithil musiał także przywdziać szaty, ale on nosił czerwone, gdyż jego poziom we władaniu magią wojenną był wysoki i nie musiał nosić szat uczniowskich. Mistrz powiedział mu , że czerwone szaty, oznaczają wojowników. Zielone szaty noszą uzdrowiciele, fioletowe szaty alchemicy a niebieskie nosi rada starszych. Jak się okazało, dużo osób powróciło z frontu. W szczególności starzy magowie, którzy nie nadawali się już do walk. Tak mijały kolejne dni. Ithil uczył się, poznawał nowych ludzi. Nawiązał bliskie kontakty także i z Aryą. Niedługo miał skończyć edukację i ruszyć własną drogą, musiał tylko powiększyć swoją moc. Pewnego dnia, podczas treningu, zjawił się posłaniec z frontu. Wieści nie były dobre. Arcymag musiał wyruszyć na front. Poprosił Ithila, aby poszedł do jego pokoju , bo chce porozmawiać. Po chwili już byli, Katsuro nalał kawy i rozsiadł się w fotelu.
-Złe nowiny przychodzą z frontu. Muszę wyjechać  i pomóc w walce. Dlatego chciałem , żebyś ze mną porozmawiał. Chciałbym, abyś zajął się szkołą tymczasowo, lecz domyślam się, że to nie będzie łatwe i dlatego chcę nauczyć cię czegoś, co zna tylko kilku magów w całym królestwie. Na szkołę , prędzej czy później , nastąpi atak i bez tego nie poradzisz sobie w jej obronie. Chcesz przyjąć na siebie to brzemię?
-Tak mistrzu. To będzie dla mnie zaszczyt.
-Tak więc słuchaj. Jest pewna technika. Wymyślona przed kilkoma tysiącami lat, uznawana teraz za zakazaną. Każdy mag , kiedy umiera, traci kontrolę nad swoją mocą wewnętrzną , która nie zużyta eksploduje tworząc niemałe zniszczenia. Dlatego  magowie nie mają grobów, gdyż wraz ze śmiercią, są zamieniani w pył. Ta technika, pozwala na wyssanie mocy z innego człowieka. Można dzięki tej technice także kogoś zabić. Kiedy zabierzesz drugiej  osobie całą jej moc, odbierasz jej życie. Dzięki tej mocy stajesz się silniejszy. Ta moc, zabrana drugiej osobie, nigdy nie znika. Ale musisz wytwarzać taką jakby wewnętrzną barierę żebyś nią nie emanował. Chce abyś oddał mi trochę swojej , gdyż ty ją odzyskasz poprzez tą technikę a ja jej będę na froncie potrzebował.
-Tak mistrzu.
-Aby odebrać komuś energię, musisz naciąć mu skórę. Pokaże ci. Otwórz swój umysł tak jak kiedyś ci pokazywałem i stworzę obrazy i uczucia jakie temu towarzyszą. 
Po chwili Ithil umiał już to zrobić. Arcymag odebrał mu prawie wszystko, po czym ruszył na front.
 
***
Po wyjeździe Arcymaga , Ithil codziennie ćwiczył z Aryą a kiedy kończył naukę magii, ćwiczył walkę mieczem. Spotykali się coraz częściej. Ithil czytał także wiele książek z biblioteki Arcymaga.  Jego umiejętności we władaniu magią stale rosły dzięki Aryi.  Ithil szedł właśnie do biblioteki Arcymaga kiedy natknął się na Arye. O mały włos by na niego nie wpadła.
-Przepraszam, gdzie idziesz?- zapytała Arya uśmiechając się lekko.
-Do biblioteki po kilka książek. Spotkamy się dzisiaj wieczorem?
-Jeśli chcesz, to przyjdź po mnie jak się ściemni i możemy pójść do parku. Przepraszam ale się śpieszę. Wpadnij wieczorem.
-Oczywiście, że przyjdę. Do zobaczenia.
Ruszył korytarzem. Doszedł do dębowych drzwi i wszedł do pokoju. Nie pukał gdyż Arcymag wyjechał i nie było takiej potrzeby. Wszedł do pokoju , stanął jak wryty kiedy zobaczył Ebsaela odbierającego za pomocą czarnej magii moc jednego z nauczycieli. Odebrał trochę, nauczyciel obrócił się w stronę chłopaka, uśmiechnął i ruszył w jego kierunku. Ithil się odsunął niepewny co planuje mag, lecz on zatrzymał się na chwilę przy nim, spojrzał na niego i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Ebsael siedział na fotelu i patrzył na Ithila. Po chwili wskazał krzesło naprzeciwko. Podszedł i usiadł na nim. Mężczyzna uważnie go obserwował , wszystkie odgłosy ucichły. Najprawdopodobniej mag otoczył ich jakąś barierą przez którą nie przenikają dźwięki z zewnątrz.
-Jak ci się tu żyje?- Zapytał Ebsael spokojnym i poważnym głosem.
-Dobrze. Nawet bardzo. Wiele się nauczyłem. Skąd się tu wziąłeś?- Zapytał zaciekawiony. Mężczyzna spochmurniał i spojrzał gniewnie na niego.
-To ja tu zadaje pytania, ty masz tylko odpowiadać. Wiem gdzie się znajduje Twoja siostra. Ma się dobrze. Chcesz ją jeszcze zobaczyć?
-Wiesz gdzie ona jest? Powiedz mi proszę. Muszę ją zobaczyć! Zabierz mnie do niej!
-Widzę że się nie zrozumieliśmy. – burknął Ebsael. Utworzył kulę mocy i cisnął nią w Ithila, który odleciał i uderzył o ścianę po drugiej stronie pokoju. –Słuchaj mnie. Masz zdobyć dużo więcej mocy. Arcymag nie powierzył ci tej umiejętności żebyś z niej nie korzystał. Jak zdobędziesz dużo mocy, wrócę tu i ją od Ciebie odbiorę. Jak zdobędziesz jej za mało, zginiesz. Masz tydzień na powiększenie swojej mocy co najmniej czterokrotnie. Tymczasem żegnaj i lepiej dobrze zapamiętaj to co mówiłem, jeśli chcesz jeszcze zobaczyć swoją siostrę. Ebsael wymamrotał zaklęcie i zniknął. Ithil nie mógł jeszcze przez chwilę złapać oddechu, kiedy w końcu mu się to udało, próbował zrozumieć co właśnie się stało. Zdołał podnieść się z ziemi i ruszył do swojego pokoju. Zaczął się zastanawiać co usłyszał. Musi zdobyć dużo więcej mocy aby zobaczyć swoją siostrę, tylko jak? Musi powiedzieć o wszystkim Aryi. 
 
***
Ithil poszedł do pokoju Aryi. Stanął przed drzwiami i zapukał kilkukrotnie. Nie doczekawszy się odpowiedzi , nacisnął klamkę lecz drzwi były zamknięte. Nie miał pojęcia gdzie mogła pójść. Postanowił na nią poczekać  przed jej pokojem rozmyślając jak jej o wszystkim powiedzieć. Po godzinie, jak się zdawało Ithilowi , Arya pojawiła się na korytarzu. Podszedł do niej ze zmartwioną miną i zapytał czy mogą porozmawiać , na co Arya oczywiście się zgodziła. Weszli do jej pokoju, Arya zamknęła za nimi drzwi i poprosiła żeby usiadł.
-O czym chciałeś porozmawiać? – zapytała Arya uważnie mu się przyglądając. Zauważyła że ciężko oddycha. –Nic ci nie jest?
-Nie , wszystko jest okej. Słuchaj, muszę powiedzieć ci dużo rzeczy, ale nie wiem czy mogę ci zaufać. Obiecaj mi , że to co ci teraz powiem, pozostanie między nami.
-Obiecuję. Powiedz co się stało.
-Widziałem się z Ebsaelem. Kilka razy. Pierwszy raz jak wylądowałem w szpitalu dał mi pierścień blokujący czytanie w myślach, to jest powód dla którego nie możesz tego robić. Był tutaj także niedawno, rozmawiał z Arcymagiem. Był tutaj też i dzisiaj, lecz tym razem nie zachowywał się przyjacielsko. Powiedział że wie , gdzie jest moja siostra. Zaprowadzi mnie do niej, jeśli zdobędę więcej mocy. Mistrz Katsuro nauczył mnie jak używać czarnej magii w celu pozyskania energii. Nie mogłem ci wcześniej tego powiedzieć. Potrzebuję Twojej pomocy Aryo. 
Arya wyglądała na przerażoną. Nie spodziewała się czegoś takiego. Siedziała sztywno wpatrując się w Ithila z wyrzutem a zarazem ze współczuciem.
-Jak mogę ci pomóc? Co mogę dla Ciebie zrobić?
-Potrzebuję mocy. Mogłabyś mi część Twojej codziennie oddawać?
-Zrobię to dla Ciebie, ale słuchaj. Zakończ to wszystko jak najszybciej się da. Martwię się o Ciebie.- Wstała , podeszła do niego i pocałowała go w usta. – Uważaj na siebie. Ithil podziękował, wstał i wyszedł z pokoju z wyrzutami sumienia. Poszedł do siebie, rozmyślając o pobieraniu mocy, czy jest w stanie pobrać jej wystarczająco dużo?
 
ROZDZIAŁ 8
 
  Ithil po nieprzespanej nocy, jak zwykle poszedł ćwiczyć techniki myśląc cały czas o rozmowie z Ebsaelem. Nie wiedział co zrobić. Z jednej strony chciał zobaczyć swoją siostrę a z drugiej wiedział , że nie może dać tak wiele mocy Ebsealowi. Po godzinie rozmyślań , zjawiła się Arya. Chciała z nim poćwiczyć. Zaczęło się jak zwykle tak samo. Utworzenie bariery, parę lekkich uderzeń w przeciwnika po czym rozgorzała prawdziwa walka. Pociski energii uderzały co po chwilę w magiczną tarczę, niektóre były szybkie i mocne, niektóre większe. Próbowali znaleźć słaby punkt w barierze lecz trwało to w nieskończoność i w ostateczności do niczego nie prowadziło. Po zużyciu praktycznie całej swojej mocy, postanowili odpuścić. Ithil podszedł to siedzącej na ziemi Aryi i usiadł koło niej.
- Wiesz, myślę o tym wszystkim co Ci powiedziałem. Nie mogę oddać tak wielkiej mocy Ebsealowi. Nie wiadomo do czego ją wykorzysta. Mogę już więcej nie zobaczyć swojej siostry przez to, ale chyba tak będzie lepiej. Jeśli stanie się tak potężny, nikt go nie powstrzyma. Chcę z nim walczyć. Ale potrzebuję Twojej pomocy. Nie znam się na magii tak jakbym chciał. Znam sporo teorii ale w praktyce jest gorzej. 
- Ithil... Nie możesz! On Cię zabije! Przecież nie masz z nim szans...
-Dlatego potrzebuję Twojej pomocy. Uczyłaś się tu parę lat, na pewno wiele możesz mnie nauczyć. Proszę , pomóż mi!
-A co jak będziesz umiał za mało? Jak przeze mnie zginiesz, bo nie będę umiała Cię dobrze wyszkolić?
Ithil przytulił ją do siebie.- nic się nie stanie. Obiecuję.
Arya spojrzała na niego a po jej policzkach spływały łzy. Po chwili wstała, otrzepała swoje szaty z kurzu i ruszyła przed siebie. - Chodź, musimy zacząć Cię szkolić.
 
***
Anja jak zwykle siedziała na fotelu w swoim pokoju rozmyślając o zdradzie swojego brata. Nadal nie mogąc uwierzyć, jak mógł do czegoś takiego dopuścić i przyłączyć się do zabójców rodziny. Musiała porozmawiać z Ebsaelem. Wstała, podeszła do drzwi i podsłuchała jak kolejny raz , Ci sami strażnicy rozmawiają o jej urodzie. Otwarła nieoczekiwanie drzwi a strażnicy urwali temat i stali jakby nigdy nic. 
- Zaprowadźcie mnie do Ebsaela. 
Spojrzeli po sobie i ruszyli wzdłuż ciemnego korytarza. Skręcali parę razy, w niektórych miejsach było zupełnie ciemno, przez co straciła zupełnie orientację. Po paru minutach znaleźli się przed wielkimi drzwiami. Jeden ze strażników podszedł i zapukał. Dobiegł ich głos Ebsaela, który zapraszał ich do środka. Strażnicy otwarli drzwi a oczom Anji ukazał się ogromny pokój. Podłoga była kamienna, nie pokryta niczym, wszędzie stały regały z książkami. Pomieszczenie było słabo oświetlone, na środku było biurko, na których leżało mnóstwo papierów, a na krześle za, siedziała na czarno ubrana postać, szeroko uśmiechająca się do niej.
- Witaj w moich skromnych progach, co Cię sprowadza.- strażnicy wyszli i zamknęli za sobą drzwi przez co Anja została sam na sam w pokoju z magiem. Ebsael wskazał jej krzesło na przeciwko siebie, na którym zaraz potem usiadła.
- Chciałam zapytać o brata.
Ebsael spojrzał na nią z zaciekawieniem w oczach i kiwnął głową , żeby kontynuowała. 
- Chciałabym coś zrobić, żeby go powstrzymać. Nawrócić na właściwą drogę. Być w stanie na Niego wpłynąć. 
- Jest taki sposób. Z tego co wiem, uczą go tam magii. Z tego co wiem, już sporo umie. Jedynym możliwym sposobem, jest chyba rozpoczęcie szkolenia Ciebie. Jeśli tego chcesz. Twoja mama miała potężną moc w sobie, niestety nie wykorzystała jej. Myślę że Ty też ją posiadasz, dlatego będziesz w stanie pokonać brata i przemówić mu do rozsądku.
Oczy Anji zabłysły, jej usta rozszerzyły się w szerokim uśmiechu i cała ożyła. 
- Oczywiście że chcę! Zrobię wszystko, byleby mój brat się opamiętał.
- Absolutnie wszystko? - zapytał Ebsael i spojrzał na nią z zaciekawieniem.
- Wszystko.
- Jest jedna metoda na obudzenie całego potencjału magii. Ten sposób działa tylko na kobiety a dzięki temu, zdobędziesz kilkakrotnie większą moc, niż ma Twój brat w jeden dzień. Na pewno jesteś w stanie zrobić wszystko dla tej mocy?
- Powiedziałam już, że jestem w stanie. Co to za sposób?
- Dobrze więc. Żebyś stała się silniejsza od swojego brata w tak krótkim czasie. Musisz... Oddać mi swoje ciało. Jedyną metodą jest wytworzenie komórki budzącej całą moc w Twoim ciele, którą ja potrafię stworzyć.
Zapadła cisza. Anja była zszokowana tym co właśnie usłyszała. Miała oddać swoje ciało, przespać się z facetem kilkanaście lat od niej starszym. Stworzy coś w jej ciele. A co jeśli to nie wyjdzie? Anja rozmyślała i zaczynała wpadać w panikę, kiedy przypomniało jej się, że robi to wszystko przecież dla swojego ukochanego braciszka, którego omamiono i stanął przeciw niej. Siedziała tak, rozmyślała. Niepokój i strach ustał ale przyszła mimo wszystko niepewność. Nie wiedziała co ma zrobić. Chciała mocy, ale nie takim kosztem. W jej głowie toczyła się istna wojna, czy zrobić to co mówi jej Ebsael czy też nie. Po chwili jednak podjęła decyzję.
- Zrobię to.
***
  Ihtil ciężko oddychał, trenował przez dobre parę godzin i nie mógł wytworzyć nawet najmniejszej bariery ochronnej. Całkowicie zużył zapasy swojej mocy, ale wyniki były satysfakconujące. Udało mu się poznać kilka nowych zaklęć i wzrósł jego poziom panowania nad swoją mocą. Arya była z niego bardzo dumna, chociaż sama ledwo trzymała się na nogach.
-Może pójdziemy się wykąpać w łaźniach?- zapytała nieśmiało, oblewając się rumieńcem.
-Razem?- odpowiedział zszokowany.
-Oczywiście, że razem głuptasie.
Wzięła go za rękę i pociągnęła w kierunku łaźni. Nie odzywali się do siebie, obydwoje zawstydzeni. Zerkali na siebie tylko ukradkiem od czasu do czasu i zalewali się rumieńcem. Zachodziło słońce, szli trzymając się za ręce i obydwoje uśmiechnięci. Mimo, że w najbliższych dniach miało się dużo wydarzyć, nie myśleli o tym zbytnio. Cieszyli się tym, że mogą spędzić czas razem, żeby nikt im nie przeszkadzał. W końcu udało im się dotrzeć do łaźni. Poszli do przebieralni i po chwili nadzy znaleźli się w wodzie. Nie potrafili na siebie patrzeć dłużej niż tylko przez chwilkę. Przez pewien czas było tylko słychać delikatne pluskanie wody, kiedy jedno z nich się poruszało.
-Piękna jesteś Aryo.- szepnął zawstydzony i spojrzał na jej jędrne ciało.
-Dziękuję, miło że tak mówisz- wymamrotała, udając , że nie widzi gdzie Ithil się patrzy. Leżeli tak dobre piętnaście minut i postanowili wyjść. Wytarli się, ubrali i poszli do budynku Gildii. Ithil w drodze myślał cały czas o Aryi, dyskretnie spoglądając na nią i wyobrażając sobie ją nagą. Weszli do jej pokoju, ale nie myśleli o zapalaniu światła czy czegokolwiek innego. Palił się w nich ogień pożądania. Ihtil podszedł do niej , przycisnął delikatnie do ściany i namiętnie ją pocałował. Delikatnie zaczął zdejmować z niej białe szaty, pod którymi okazało się, że nie było bielizny, tylko gołe ciało. Arya lekko go odepchnęła, złapała za rękę i pociągnęła za sobą na łóżko. Pomogła mu się rozebrać. Po chwili położył się na niej, gładząc ją po całym ciele i namiętnie całując. Spojrzał na nią niepewnie a ona tylko poruszyła głową jakby się zgadzając. Po chwili rozległ się głośny jęk rozkoszy.
 
ROZDZIAŁ 9
 
   Minęły cztery dni odkąd Ebsael przybył do Gildii i kazał Ithilowi zbierać moc, zrobił to ale nie po to , żeby mu ją oddać, ale żeby z nim walczyć. Codziennie ćwiczył wraz z Aryą a wieczorami ta oddawała mu swoją moc. Oprócz treningów spędzali ze sobą mnóstwo czasu, chodzili do łaźni, rozmawiali, cieszyli się sobą. Ale nadszedł w końcu ostatni dzień ich oczekiwań i obydwoje siedzieli w pokoju i czekali na rozwój wydarzeń. Mijały godziny a Ebsaela nie było nigdzie widać. Arya nie wytrzymała napięcia i postanowiła się przejść. Poszła najpierw w stronę chatki ale potem zmieniła kurs na łaźnie. Chodząc tak po terenie gildii, na horyzoncie dostrzegła dwie postacie, zmierzające piechotą w jej stronę. Bardzo się zaciekawiła i postanowiła poczekać aż nieznajomi się zbliżą. Po pewnym czasie zaczęła dostrzegać wyraźniej kto szedł w jej kierunku. Był to wysoki mężczyzna, w silie wieku, z rozczochranymi włosami, a po rysach twarzy dało się poznać, że nie uśmiechał się zbyt często. Miał na sobie czarne szaty a spod kaptura dało się dostrzeć zielone oczy. Wyglądał identycznie jak... Katsuro. Tylko z jedną małą różnicą, nie miał blizny na czole. Arya zlękła się go, był to Ebsael ale towarzyszyła mu jakaś młoda i piękna dziewczyna. Miała długie, proste, czarne włosy. Była prawie tak wysoka jak Ebsael. Miała piękne niebieskie oczy i delikatnie się uśmiechała. Było w niej jednak coś niepokojącego. Kogoś jej przypominała ale nie mogła sobie przypomnieć kogo. Po chwili dostała olśnienia ale przez to była jeszcze bardziej przerażona. To była siostra Ithila ale buchała od niej wręcz mroczna magia. Ebsael zatrzymał się z tyłu a Anja podeszła do zszokowanej dziewczyny.
-Cześć, jestem Anja a Ty? Skąd jesteś?- zapytała radośnie. Spojrzała badawczo na jej szaty, ale niczego po nich nie wywnioskowała.
-Witaj, jestem Arya. Jestem z gildii magów. Czego tutaj szukacie?- mówiąc to spojrzała podejrzliwie na Ebsaela. On natomiast nakrył się bardziej kapturem i nic nie robił, po prostu stał i czekał.
-Znasz może Ihtila?- zapytała, ale już mniej radosnym tonem, wręcz wycedziła przez zęby, patrząc gniewnie na Aryę.
-Oczywiście, że go znam. To mój ukochany. Szukasz go?- zapytała zaciekawiona
Dziewczyna słysząc słowo ukochany, straciła zupełnie dobry nastrój, pobladła i uśmiech całkowicie zszedł z jej twarzy. Zacisnęła ręcę, przysunęła się do Aryi na bardzo bliską odległość, tak że prawie stykały się nosami.
-Co zrobiłaś mojemu bratu? Przez Ciebie odwrócił się od swojej ukochanej siostry. To przez Ciebie postanowił stanąć po stronie zła!- wykrzyczała Anja i patrzyła z wściekłoscią.
-O czym Ty mówisz? Gildia Magów od zawsze strzeże bezpieczeństwa kraju i dba o wszystkich jego mieszkańców oraz zapewnia im bezpieczeństwo!- odparła wystraszona ale zarazem z pewnością siebie, której nie jeden by mógł pozazdrościć w takiej sytuacji.
-KŁAMIESZ! ZABIJĘ CIĘ!- wydarła się Anja i rzuciła potężne zaklęcie odpychające. Arya odleciała na kilkanaście metrów ale za pomocą swojej mocy złagodziła upadek i zdołała od razu wstać, tworząc jednocześnie pole ochronne wokół siebie. Spojrzała niepewnie na przeciwniczę. Nie musiała długo czekać na pierwszą falę ataków. Pociski z ogromną siłą rozbijały się na jej tarczy , zdołała odesłać przeciwnicce jedynie parę pocisków, którymi Anja zupełnie się nie przejęła, a wręcz zwiększyła siłę swoich ataków. Arya czuła z jak ogromną prędkością, zapasy jej mocy się wyczerpują i jak szybko słabnie jej tarcza. Przeraziła się, widziała szaleństwo w oczach dziewczyny i wiedziała, że zaraz zginie. Zaklęcia stawały się coraz potężniejsze, coraz większe kule mocy rozbijały się o jej barierę i ją kruszyły. Kolejne pociski zostawiały wgniecenia w jej barierze, jedno za drugim.  Wiedziała , że zaraz będzie  koniec. Bariera opadła, zdążyła tylko pomyśleć "Wybacz mi Ithilu, nic nie mogłam już zrobić", upadła na kolana i przez jej klatkę piersiową przeleciał potężny pocisk, zostawiając tylko pusty otwór, z którego lała się krew. Oczy dziewczyny powoli zaszły mgłą, czuła pustkę, nawet nie czuła bólu. Wiedziała tylko, że zawiodła swojego ukochanego. Z jej ust poleciał strumyczek krwi, po policzku spłynęła ostatnia łza. Upadła na ziemię.
 
***
Ihtil usłyszał huki, wyjrzał przez okno i zobaczył, że Arya walczy z jakąś kobietą a z tyłu stoi zakapturzona postać. Wybiegł z pokoju i pędem pobiegł na dół, myśląc o tym co się dzieje. "Byleby jej się nic nie stało". Biegł przez korytarze, skręcał i nagle huki ustały. Pobiegł jeszcze szybciej, wybiegł przez drzwi i stanął jak wryty. Zobaczył swoją siostrę i uśmiechnął się na chwilę, ale potem dostrzegł na co patrzy. Kawałek przed nią klęczała dziewczyna, z dziurą w klatce piersiowej, z której lała się ogromna ilość krwi. Była idealnie okrągła, wiedział, że została zrobiona potężnym magicznym pociskiem. Po chwili upadła. " To nie może być prawda"- pomyślał i podbiegł do niej najprędzej jak się dało i klęknął, złapał dziewczynę za ramiona i obrócił ją na plecy. Zamarł. Zobaczył Aryę, po jej policzkach płynęły łzy, z kącika ust leciała krew. W oczach stanęły mu łzy, serce zaczęło bić jak szalone, nie mógł wykrztusić z siebie ani jednego słowa. Objął ją delikatnie w ramiona i oparł jej głowę na swojej ręce.
-I... Ith... Ithilu... to... Ty?- wyszeptała bardzo cicho, tak że ledwo mógł ją usłyszeć.- Nic nie widzę. Jest tak ciemno.
-Tak Kochanie, to ja , nie martw się. Wszystko będzie dobrze! Zobaczysz. Zaraz Ci pomogę!- głos mu się załamywał, próbował powstrzymać łzy ale nic to nie dało, spływały po jego policzkach jedna za drugą. Cały się trząsł i patrzył na Aryę.
-Niee... Nie dam już rady... nawet nie zdążyłam powiedzieć Ci jednej rzeczy...- w tym momencie odkaszlnęła a z jej ust wylał się stumień krwi.
-Nie mów nic, nic nie mów, odpocznij, zaraz coś zaradzę!- mówił roztrzęsiony
-Ihtilu... ja... ja Cię kocham...- na chwilę odzyskała wzrok, zobaczyła łzy na jego policzkach. Lekko się uśmiechnęła, zamknęła oczy. Powoli jej głowa osuwała się na bok, żeby po chwili spocząć na jego klatce piersiowej. Z tym lekkim uśmiechem na ustach, wyglądała zupełnie jakby spała. Ale nie była to prawda.
Umarła.
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Przeglądając tą stronę akceptujesz naszą politykę prywatności. Przeczytaj więcej: Polityka prywatności