Skocz do zawartości
Centrum gier Lion Project

GoldLithium - konkurs urodzinowy 2016


GoldLithium

Rekomendowane odpowiedzi

Koszmar.png

Zapowiadał się dziś upalny dzień w miasteczku Twinleaf. Przed telewizorem siedziała niepraktykująca trenerka, przerzucająca leniwie kanały w telewizorze o kształcie Rotoma. Po żmudnym przyciskaniu wytartego już guzika, zatrzymała się na bajce, której tytuł brzmiał "Król Pyroar". Natrafiła akurat na scenę, gdzie młody Litleo imieniem Simba szturchał łapkami swojego ojca Mufasę, leżącego przy zwalonym drzewie w wąwozie, przez który przebiegło stado Zebstrik, nakłaniając go do wstania. Trenerka nie mając nic lepszego na oku, odłożyła pilot i pogładziła po pysku drzemiącego Persiana Toma, wpatrując się w kolorowe pokemony na ekranie.

     Zapowiadał się naprawdę upalny dzień, a może i tydzień? Młoda acz niepraktykująca trenerka postanowiła nie wychodzić z domu przez najbliższy czas - dzień, tydzień, no może dwa. Tak! Tylko ja, wiatrak i pełno filmów na przenośnym dysku, tyle mi trzeba - pomyślała coraz bardziej wyciągając nogi do przodu. Z tego błogiego stanu wyrwała ją reklama. Przerwała brutalnie bajkę, w której Simba zdążył już wydorośleć i spotkać swoją starą przyjaciółkę, by ogłosić wszystkim, że powstałe jakiś czas temu centrum handlowe o zacnej nazwie "PokeGra" będzie obchodzić urodziny.

Król Pyroar.png

     - A kogo to obchodzi? - oburzyła się, aż Persian otworzył duże ślepia i popatrzył na Raichu imieniem Jerry, który machał swoim długim ogonem niemal kusząc swojego współlokatora.

     To wystarczyło, żeby Persian rzucił się z pazurami na elektrycznego stworka, ale Raichu już przyzwyczajony do zagrywek kota, odskoczył na bok. Persian zetknął się nieprzyjemnie pyskiem z szybą drzwi, które prowadziły na podwórko, po czym zrobił akrobatyczny zwrot i pognał za Raichu prosto do salonu.

     - Tylko nie tam! - krzyknęła młoda trenerka, ale było już o wiele za późno.

     Usłyszała kilka trzasków, coś się połamało, coś na pewno pękło, a ostatnim dźwiękiem, jaki wyłapała między elektrycznym brzęczeniem Raichu, a miauczeniem Persiana, było turlanie się czegoś po podłodze. Spodziewała się najgorszego. I przeczucie ją nie zawiodło. Dwa pokemony rozbiły porcelanową wazę, w której od lat przechowywane były trzy tajemnicze pokeballe. Nikt nie wiedział co w nich jest ani czy w ogóle cokolwiek zawierają, jednak zawsze przekazywali z pokolenia na pokolenie przestrogę " Nie otwieraj". Młoda trenerka szybko podbiegła do pokeballi i podniosła je niezwykle delikatnie, następnie równie spokojnym i ostrożnym krokiem skierowała się do kuchni. Tu wsadziła trzy przedmioty do wysokiego szklanego naczynia, chyba wazonu, jak mniemała, i przykryła pokeballe kilkoma warstwami szmatek i ścierek, jakby to miało ją przed czymś uchronić.

     - Pięknie! -zwróciła się do swoich stworzeń. - Ciebie, Raichu, powinnam wymienić na Dedenne, a twoje miejsce Persianie powinien zając Shinx!

Przeklęte balle.png

 

Zbliżał się wieczór i, jak każdego wieczora, młoda trenerka wybrała się na poddasze, gdzie swoje legowisko miał orzechowy Fearow. Tweety, bo tak miała na imię czekała już na swoją porcję pokeprzysmaków z pełnego ziara i prażony ryż, za którym tak przepadała. Po zamknięciu okna, nakryciu Fearowa kocykiem w Teddiursy, młoda trenerka mogła spokojnie opuścić poddasze. Kiedy już miała przekroczyć próg i wejść na schody prowadzące  do kuchni, coś w nią uderzyło. Odczuła to jako silny dezorientujący podmuch roznoszący się jak echo po pomieszczeniu. Fearow także to odczuł. Tweety otworzyła ślepia, rozłożyła skrzydła i wzbiła się do lotu. Młoda trenerka ledwo umknęła pokemonowi, kiedy ten, jakby nic się nie działo, wyleciał przez drzwi i sfrunął prosto do kuchni, gdzie usadowił się na stole i poszedł spać.

     Jednak to nie był koniec dziwnych zdarzeń. Pomimo tego, że nadal była lekko zdezorientowana, młoda trenerka słyszała wyraźne jak coś obija się o dach, a przy tym wydaje piskliwe dźwięki. Raz zbliżało się, raz oddalało od niej. W końcu nie wytrzymała napięcia i wybiegła nie zamykając za sobą drzwi. Skryła się w swoim pokoju, gdzie zakryta po czubek głowy kołdrą, próbowała zasnąć.

 

Nastał nowy dzień, a przynajmniej taką wiadomością powitał ją irytujący budzik. Dlaczego ja wciąż go trzymam? - zapytała w myślach, po czym klepnęła dość mocno gadający przedmiot. Budzik zamilkł, czekając cierpliwie na kolejny dzień i kolejną godzinę siódmą rano, by ponownie wymówić słowa " Nastał nowy dzień!", co trwało już kilka dobrych lat.

     Młoda trenerka weszła do kuchni. Tweety zdążyła sprytnie otworzyć sobie drzwi i wylecieć na zewnątrz, tam przycupnęła na konarze samotnej lipy, obserwując okolice z wysoka. Dziewczyna nastawiła wodę, wyciągnęła paczkę kawy z  górnej szafki i zdała sobie sprawę, że nie ma ani jednej łyżeczki pod ręką. Pozaglądała do wszystkich szufladek, obeszła każde pomieszczenie, zajrzała w miejsca, w których nie spodziewała się zobaczyć łyżeczki, ale małego metalowego ustrojstwa nigdzie nie było.

     - No co jest?! - Wyraźnie zdenerwowana stukała palcami o blat stołu. - Seria dziwnych zdarzeń... to na pewno wina przeklętych pokeballi!

        Nie zdążyła dojść do siebie, a już ktoś natarczywie pukał do drzwi. Była niewyspana, a w dodatku nie wypiła jeszcze kawy, więc nie miała ochoty widzieć nikogo z samiutkiego rana. Niemniej jednak, uciążliwe pukanie w końcu zmusiło ją do wstania. Podeszła do drzwi i otworzyła je zamaszystym ruchem. Tak, zamierzała w tym momencie powiedzieć coś niemiłego natrętnej osobie, ale jej oczom nie ukazało się nic oprócz widoku ulicy Wiązów o poranku. Westchnęła bezsilnie i mimowolnie spojrzała w dół. Tam znajdowała się koperta, na której widniał napis "No otwórz mnie!".

 

     - Ok, skoro chcesz - powiedziała po ciuchu i rozerwała papier. 

     Wysunęła niewielką kartkę, na której znajdowały się cztery słowa "Zapraszamy na Urodziny PokeGry!". Nie mogła uwierzyć, że fatygowała się tutaj, żeby przeczytać o czymś, co ją naprawdę nie interesowało. Zgniotła karteczkę wraz z kopertą i rzuciła daleko przed siebie. Fearow uznał to za wyzwanie i chwycił w locie lecący zwijek papieru, po czym dumnie przysiadł na ogrodzeniu.

 

Wieczorem po kolacji, po seansie serialowym, w czasie którego oglądnęła kilka odcinków "The Walking Squirtle", młoda trenerka postanowiła pójść spać. Miała już w sumie dosyć tego dnia wraz z tymi dziwnymi sytuacjami, które miały miejsce. Czasem myślała, że to klątwa, być może klątwa Urodzin PokeGry, na które tak bardzo nie chciała iść, chociaż z każdej strony namawiano ją na wizytę w przeludnionym centrum handlowym. No, ale w tym wygodnym łóżeczku nic złego nie może się stać! - pomyślała i zasnęła natychmiast.

The Walking Squirtle.png

     Sen miała spokojny, ale płytki. Gdzieś przedzierała się do niej świadomość. W pewnym momencie poczuła jakby coś otarło się o jej policzek, natychmiast zrobiło się jej zimno i otworzyła oczy. Przed sobą miała ciemność, a z niej wpatrywała się w nią para dużych, jasnych ślepi. Serce gwałtownie załomotało młodej trenerce, zamknęła natychmiast oczy, nakryła się kołdrą i trzęsąc się jak galaretka, przemówiła do stwora ukrytego w ciemności.

     - Wygrałeś! - zawołała. - Pójdę na te urodziny, daj mi już tylko święty spokój i oddaj łyżeczki!

     Odczekała dłuższą chwilę, kiedy nastała totalna cisza, ściągnęła kołdrę i niepewnie spojrzała w miejsce, z którego wpatrywało się w nią złowrogie spojrzenie. Para ślepi zniknęła na dobre.

 

Rankiem, zaraz po tym jak obudził ją budzik, pognała do kuchni, żeby sprawdzić, czy prośba została spełniona. Na blacie stołu leżały rozrzucone w nieładzie łyżeczki, trochę brudne i powyginane, ale wszystkie jakie miała. Następnie pobiegła z powrotem do swojego pokoju, gdzie włączyła telewizor, szukając po kanałach reklamy ogłaszającej urodziny. O której to cholerstwo się zaczyna?! - pomyślała, naciskając energicznie na pilot. Przeskakiwała wciąż z kanału na kanał, ale reklamy nie było. Dopiero po jakimś czasie ukazał się jej oczom kolorowy ekran głoszący, że za godzinę rozpoczyna się najlepsza impreza w życiu każdego mieszkańca Twinleaf, i że ty właśnie musisz na niej być, jako gość honorowy. Typowy chwyt marketingowy.

tv.png

     Młoda trenerka przerzuciła oczami, ale nie mogła odmówić, w końcu przyrzekła to tym stworom, które nawiedziły ją przez ostatnie dni, że pojawi się tam. Wytrzymam, to tylko parę godzin, za to ile lat spokoju będzie... - przekonywała siebie w myślach.

     - Ferajna, wychodzimy!

 

     - Nigdy więcej, naprawdę nigdy więcej przeludnionych imprez bez ładu i składu! - zrzędziła, kładąc się na niezaścielone łóżko.

     Zbliżał się wieczór. Impreza urodzinowa trwała zbyt długo, jak na możliwości młodej, ale wybitnie leniwej trenerki. Miała wrażenie, że przez to jedno wyjście, spędzi teraz w domu kilka dni nie wychodząc i nie asymilując się ze światem zewnętrznym. Westchnęła. Oczy miała ciężkie, ale nie mogła ich zamknąć. Patrzyła zatem jak zwinnych Raichu biega tam i  z powrotem, jakby bawił się w listonosza. Skojarzenie nie było bezpodstawne, bowiem do tylnej łapki pokemona przylepiona była kartka.

     Młoda trenerką niechętnie wstała i złapała elektrycznego stworka, odrywając z łapki przylepiony skrawek papieru. Przyjrzała się mu uważnie, po czym rozpoznała w nim pismo swojej matki. Wiadomość była długa, ale nie kojarzyła, żeby ją w ostatnim czasie czytała. Musiała się gdzieś zawieruszyć - pomyślała.

Raichu.png

Kochana Trenerko!

Nie było Cię w domu, kiedy przybyłam, więc zostawiam Ci ten list. Zabrałam te stare szklane pokeballe, co miałaś w wazie. Wiesz, te pokeballe, którymi zawsze cię straszyliśmy, że są przeklęte, kiedy byłaś mała. Uznaliśmy z ojcem, że to nasza cenna pamiątka z wakacji w Pewter i musimy ją mieć. Postawimy sobie je w salonie na telewizorze albo gdziekolwiek. Mam nadzieję, że nie byłaś do nich przywiązana? No, ale nie myśl sobie, kochana Trenerko, że przyszłam tutaj tylko po to, właściwie nie przyszłam z myślą, żeby brać te szklane bzdety, nie! Chciałam Ci dać prezent, a właściwie trzy prezenty. Jakiś czas temu, no może dwa tygodnie temu, poszliśmy wraz z Tadeuszem, Twoim ojcem jak dobrze pamiętasz, na sobotnie safari w Viridian. Dobra passa nas nie opuściła i złapaliśmy trzy, emmm, fajne stworzenia, no idealne dla ciebie! Podrzucam je w miejsce tych szklanych pokeballi, które zabrałam.

Muszę ci tylko napisać o pewnych... rzeczach związanych z trzema stworzeniami. Zubat jest trochę, trochę bardzo... jako to ująć... no on ma chyba ADHD. Tak, to dobre określenie! Często lata i otępia osoby i stworzenia, które są w pobliżu, ale jest młody i na pewno z tego wyrośnie. Kadabra zaś to kleptoman. Uwielbia łyżeczki, kiedyś zabrał nam wszystkie i ciężko było zrobić nam kawę, ale oddawał... za jakiś czas i były niemal w tak dobrym stanie jak przed zaginięciem. No a... Gastly... Gastly ma problemy z podglądaniem. Ukrywa się w ciemnych kątach i patrzy, niby nic złego, ale wystraszyć się można. Ogólnie, to lubią wspólnie żartować sobie ze wszystkich, jakby to napisać... robią sobie przysłowiowe jaja, także nie bierz wszystkiego na poważnie. I nie myśl sobie, że tak ci podrzucam te kochane stworzenia, bo ich nie chcę, nie! Wiesz, że u ciebie będą miały lepiej.

Całuje, mama.

 

Młoda Trenerka stała w osłupieniu i mrugała intensywnie. Czuła jak jej policzki robią się czerwone i jak narasta w niej złość i wstyd, że dała się nabrać trzem pokemonom i wystraszona poleciała na urodziny PokeGry chcąc uniknąć klątwy starych, zaklętych pokeballi, które okazały się pamiątką z wakacji jej rodziców.

     - Zrobili mnie w balona...

Ad w hd.png

Terra lubi to
Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Przeglądając tą stronę akceptujesz naszą politykę prywatności. Przeczytaj więcej: Polityka prywatności